środa, 18 stycznia 2023

4. Lennie

Vegeta poznaje Lennie – pierwszą kobietę, która przed nim nie ucieka. Co wyniknie z tego spotkania i jaki będzie miało koniec?


 

– Głupia! I tak cię dorwę!

– Spróbuj, Młody!

Tak go nazywała. Nie interesowało jej imię Vegety.

Faktycznie, był dzieciakiem, miał dopiero siedemnaście lat, a ona wyglądała na kobietę o kilka lat starszą.

Musiał przyznać, że była najszybsza. Vegeta z trudem ją gonił, widział przed sobą tylko czerwoną plamę – rude włosy mieniące się w słońcu.

Drugiej tak odważniej kobiety nie znał. Podczas gdy jej pobratymcy uciekali przerażeni, ona się śmiała. Może powodowała to pewność siebie – ucieknie, nikt jej nie dogoni. A może napędzał ją właśnie lęk – i tak umrze, więc lepiej przeżyć te ostatnie chwile z uśmiechem na twarzy.

Vegeta niezbyt się nad tym zastanawiał. Pociągała go fizycznie, nic poza tym.

Miała zgrabną sylwetkę i długie nogi. Uszy lekko spiczaste, czarne oczy i płomiennorude włosy, sięgające aż do bioder. 

Nigdy jej nie złapał. Sama do niego przyszła.

Vegeta wpatrywał się w nią zaskoczony. Nie rozumiał. Zawsze w trakcie najazdów kobiety uciekały, a ona…

– Chodź – chwyciła go za rękę, odciągając od trupa jakiegoś wojownika. Bezwiednie wszedł za nią do opuszczonej izby. – Jestem Lennie.

Nadal nie pojmował sytuacji, lekki szok był chyba widoczny na jego twarzy, ponieważ Lennie uśmiechnęła się.

– Młody, chyba nie trzeba cię uczyć?

Był oczarowany. Jej postacią, jej figurą, włosami… jej postawą.

– Dlaczego? – chodziło mu o to, po co uciekała, skoro wróciła. 

– Dlaczego się was nie boję? – Na ustach Lennie ponownie zaigrał uśmiech. – Miałam dziś wziąć ślub z pięćdziesięcioletnim staruchem – lekko się skrzywiła. – U nas panują takie zasady, wiesz. Ale ja… złamałam reguły i nawiałam. Nudzę cię? – delikatnie przejechała opuszkiem palca po jego wargach. 

– Mów.

– Postanowili mnie zabić – dodała już szybciej. – Mnie i… moją siostrę. Ale wy… zjawiliście się znikąd, z odległej planety. Ukradłam jednemu z żołnierzy kapsułę i posłałam Lenę na jakąś planetę… Przy okazji uratowałam też inną dziewczynkę. Nawet nie mam pojęcia, gdzie teraz są, ale uciekły. Nieważne.

Wąska, szara szata zafalowała, kiedy Lennie zaczęła ją ściągać. Vegeta zauważył, że prawy rękaw miała ubrudzony krwią.

Rozebrała się bardzo szybko, przeczesując palcami włosy. Nie wstydziła się ani trochę. Może była prostytutką.

Wyglądała zjawiskowo: długie rude włosy opadały na nagie piersi, szczupły brzuch zdobił tatuaż z napisem, którego Vegeta nie rozumiał. Jej cera była gładka, jasna, jakby promieniująca.

– Na co czekasz? Aż ktoś nas przyłapie?

– Niezła jesteś – Vegeta uśmiechnął się, odzyskując nad sobą panowanie.  – Pracujesz jako dziwka?

– Pudło – podeszła bliżej, uśmiechając się figlarnie. Dotknęła opuszkiem palca twarzy Vegety. – Jestem kowalem.

Wzruszył ramionami. I tak pewnie kłamała, co go to obchodziło…

Po chwili jego strój do ćwiczeń również leżał na ziemi.

Komnata była przyciemniona, zielone kotary zasłaniały okno. Łóżko krzywo zaścielone szorstkim pledem. 

Vegeta zdjął zbroję, odrzucił na podłogę, zsunął spodnie. 

A później ją wziął. Była już jego i tylko jego.

Popchnął ją na łóżko zbyt gwałtownie, ale Lennie nawet się nie skrzywiła.

– Pocałuj mnie w szyję.

– Nie mów mi, co mam robić. 

– Jak tam chcesz, ale…

Nie dokończyła.

Nagle Vegeta uniósł się, złapał ją w pasie i podrzucił do góry. Nie uderzyła w sufit. W połowie drogi na łóżko, schwycił ją i upadli na podłogę razem. Pierwszy raz pozwolił, aby w trakcie seksu kobieta była na nim.

Pocałowała go usta.

– Silnyś – powiedziała. – Nie zdążyłam zareagować.

– Nie potraficie się bić – Vegeta zmienił pozycję. Teraz to on był na górze.

– Ale latać jak najbardziej, tylko… – jęknęła – …musimy się skupić.

– Więc się skup.

– Ponownie pociągnął ją w górę, przygważdżając tym samym do ściany.

– Brutal – parsknęła. – Nie zgnieć mnie tylko.

– Zobaczymy.

To było takie nowe, dziwne doznanie! Ta kobieta czerpała przyjemność z bycia z nim. Nie szarpała się, nie wyrywała, przeciwnie – lgnęła do niego. Potrzebowała bliskości i namiętności. Widocznie pociągała ją ta ostrość i gwałtowność. Sam już nie wiedział, gdzie zaczynało się jego ciało, a gdzie było ciało Lennie.

Zjednoczyli się w tej chwili, nie potrafiąc od siebie oderwać.

Urywane szepty Lennie i drwiące docinki Vegety przesiąknięte były pragnieniem. Pragnieniem zatrzymania całego wszechświata i zamknięcia go w tej jednej, małej sypialni. Bo to właśnie tu znajdowało się teraz wszystko.

– Bądźmy parą… przez chwilę… zachowujmy się jak para – kobieta zajęczała, gryząc Vegetę w ucho.

Nie odpowiedział.

– Zrób coś dla mnie... – wydyszała mu Lennie do ucha. Było po wszystkim.

– No, mów. – Vegeta żałował, że to już koniec przyjemności.

– Zabierz mnie… ze sobą.

– Nie.

Lennie odsunęła się od niego, jej czarne oczy błyszczały powagą i zrozumieniem. Chyba nie podejrzewała, że Vegeta zgodzi się na taki układ, nie wierzyła w to.

– W takim razie… zabij.

Usiadła na łóżku.

I znowu, znowu to zrobiła! Pokazała, że to ona wyznacza reguły. Kiedy ją gonił – uciekała. Przyszła dopiero, kiedy naszła ją na to ochota.

Przed wyjściem Vegeta musiał ją zabić. Nie było innej opcji. Miał jej o tym powiedzieć, ale go uprzedziła.

– Chcę, żebyś to ty mnie zabił, Młody.

Mówiła poważnie. Nie żartowała.

– Ubieraj się – poleciła w momencie, kiedy miał zamiar wstać i włożyć na siebie ciuchy.

Vegeta zdusił w sobie chęć natychmiastowego wystrzelenia w nią pocisku Ki.

Patrzyła, jak zakładał zbroję. Jednocześnie naciągała na siebie sukienkę.

– Mówią na to „miłość od pierwszego wejrzenia” – odezwała się cicho. Nagle przygryzła dolną wargę, milknąc i odwracając się tyłem. Zaczęła szukać swojej bransoletki. Nie można było odgadnąć wyrazu jej twarzy. – Nigdy nie wierzyłam w takie bzdury, wiesz?

– A teraz niby wierzysz? – zakpił Vegeta.

– Nie. Zakładając, że miłość istnieje, musi być to coś bardzo, bardzo złego. – Włożyła na rękę brązowe koraliki splecione czarnym sznurkiem. – Niebezpiecznego. Odurza, sprawia, że jesteś bezbronny. Miłość przesłania resztę świata.

Jej głos brzmiał zupełnie tak, jakby miała pretensje do tego właśnie uczucia.

– Po co mi to mówisz? – Vegeta wstał.

– Nie zakochuj się – jej ton był tym razem chłodny. – Wykreśl ze swojego świata miłość, bo inaczej to ona stanie się twoim życiem.

Wzruszył ramionami. Lennie powoli się odwróciła.

– Wiem, że nie będziemy razem, Młody. Nie liczę na to. Odkąd cię zobaczyłam, już to wiedziałam. Ale mimo tego… mimo tego… nieważne.

Głośny wybuch rozległ się na zewnątrz.

– Dojdą do nas za pięć minut – poinformował ją Vegeta.

– Twoi koledzy? Ach, no tak… – przygryzła wargi, odwracając na kilka sekund wzrok. – Było mi z tobą dobrze, wiesz? – wyznała. – Ale wiem, że to koniec, bo mi pisana jest śmierć, a tobie życie. Więc podejdź tu i mnie pocałuj, spraw, żeby gorzki koniec stał się słodki... Zabij mnie szybko. I pamiętaj, że nazywam się Lennie. Pamiętaj.  

 

 ***

Otwarte oczy. Na twarzy nie było oznak strachu. Szare, obcisłe ubranie skąpane we krwi. Przebił jej serce pociskiem Ki.

Nie żyła.

– Ej, gdzie ty znikłeś? – Do pokoju wkroczył Nappa. – O!

Spojrzał na umarłą i skrzywił się.

– Nawet sobie z nią nie poużywałeś? Ja za to wyrywałem najlepsze laski!

– Taa… – Raditz uśmiechnął się kpiąco. – Jakieś małe dziewczynki.

– Zniszczmy tę planetę – przerwał im Vegeta, bez słowa wychodząc z pomieszczenia. Nie odwrócił się. Oczy Lennie były otwarte. 

 


 

  _____________________        

 

(Opublikowano pierwszy raz 26 lutego 2009)

  Komu dedykuję?

  Właśnie Tobie, Czytelniku.

  Mam nadzieję, że się spodoba.

 

 

 

2 komentarze:

  1. Droga Sylwku.

    Osz w mordeczkę. Co tu się wydarzyło. Niby Vegeta wciąż ten sam wredny, arogancki, nieczuły i nienawistny, a jednak zszokowany. Po raz pierwszy w jego życiu pojawia się ktoś taki. A nie, przepraszam, drugi raz. Kiedyś to była mała księżniczka, której obiecał śmierć i... Nie zdążył. Tym razem nie dość, że spełnił się po męsku, nie odczuł bycia potworem. To bardzo trudny czas. Na koniec Saiyanin chcąc wymazać wspomnienie o tym wszystkim bez skrupułów chce spopielić planetę. Nie wolno kochać. Vegeta wie to od małego :(

    Pozdrawiam ciepło Sylwku. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze. Ja właśnie jadę na nockę... Na szczęście ostatnia w tym tygodniu 🫣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Killall, niestety w ogóle nie widziałam tych komentarzy, a mam powiadomienia, ech. No nic.

      Znając sposób działania Vegety i jego podejście do innych istot, no to możliwe, że taka Lennie była właśnie tylko jedna i wywołała u Vegety coś, co siedziało zakopane bardzo głęboko, mogąc obudzić się ponownie przy Bulmie. W końcu jakoś stworzył związek, no to musiał być na to gotowy, ciekawe to w sumie, tak pogdybać o tej przeszłości Vegety, o takiej sferze, czy gdyby nie Bulma, to z kimś innym mógłby też coś stworzyć, coś prawdziwego? ;)

      U nas dobrze, mała już prawie trzy latka, ciepło, majówka rozpieszcza. :)

      Usuń

Szukaj na tym blogu

O mnie

Moje zdjęcie
Szalona i pełna energii. Uwielbiam Dragon Balla. Spełniona żona i mama.